Szpakowe kostki i nie tylko :)


Przez ostatnie miesiące u mnie na profilu IG mogliście zapoznać się z kosmetykami Mydlarni Cztery Szpaki w cyklu "szpakowe kostki". Przyszła pora na podsumowanie wszystkich informacji.
Ta białostocka manufaktura, szerzej poznana w zeszłym roku na targach kosmetycznych Ekocuda, zmieniła nasze podejście.
Wcześniej z Robertem nie byliśmy zwolennikami mydeł w kostce, cały czas pokutowało to, że przy zwykłych drogeryjnych kostkach, nawet niby tych najłagodniejszych, efekty nie były delikatnie mówiąc zadowalające :(
Ola, Magda i Basia szpakowe dziewczyny, wprowadziły nas w swój świat, podpowiedziały czego potrzebujemy przy naszych problemach i co się przyda przy tatuażu i jego pielęgnacji :)



Na początek dosłownie mydło dla bobasów :) to mydło nie ma prawa nikogo uczulić, Miś z lanoliną, zapomnicie o suchej, podrażnionej skórze.
Sprawdziło się do mycia twarzy, nie zostawia żadnego napięcia.
Kilka razy służyło do higieny intymnej nie wystąpiło żadne pieczenie, czy uczucie dyskomfortu
Ma niesamowity "poślizg" kto używał ten wie, chyba dobrze by się sprawdziło do golenia ale ciężko było ocenić bo nie mam takiej potrzeby (IPL). Jest bardzo delikatne, bezzapachowe, mogę polecić z czystym sumieniem ludzikom bojącym się nadal mydeł w kostce, a chcących wypróbować coś na początek. W składzie mamy olej kokosowy, masło shea, oliwa z oliwek, masło kakaowe, lanolina i olej rycynowy. Lanolina oprócz tego ze nadaje skórze miękkość to zapobiega nadmiernej utracie wody z naskórka.
Mydło delikatnie natłuszcza, skóra jest mięciutka, miła w dotyku.
Bardzo dobre przy AZS nic nie podrażni, ale ze  względu na mocniejszy efekt Robert woli dziegciowe.

Wykonane ręcznie, nie zawiera żadnych substancji chemicznych, nawet olejków eterycznych żeby było jeszcze delikatniejsze

INCI: Sodium cocoate, sodium shea butterate, sodium olivate, sodium cocoa butterate, sodium ricinoleate, lanolin



Kolejna kostka to cudowne mydło o zapachu spalonych opon :) nie żartuję, mydło dziegciowe, absolutny must have skór wrażliwych, problematycznych, tłustych, z problemami chorobowymi jak łuszczyca czy egzema. 
Daje dobre efekty, koi, łagodzi rumień, świąd ma właściwości delikatnie znieczulające co szczególnie przydaje się w miejscach zmienionych chorobą. Atopowcom przynosi ulgę wiem bo mam takiego w domu i uwielbia to mydło. W składzie znajdziemy dziegieć brzozowy, olej kokosowy, maso shea, oliwę z oliwek, olej rycynowy.

Wiem zapach jest delikatnie mówiąc specyficzny, a miny znajomych nie tęgie jak wychodzą czasem z naszej łazienki, ale cóż :) działaniem nie ma sobie równych.

INCI: Sodium cocoate, sodium shea butterate, sodium sunflowerate, sodium ricinoleate, birch tar oil



Popiół i diament czyli detoksykujące mydło węglowe do cery problematycznej.
Ze względu na działanie, z kostki korzystałam głównie ja, Robertowi za bardzo przesuszało skórę ponieważ przy częstym stosowaniu może tak się zdarzyć. Dlatego w zależności od potrzeb, częstotliwość stosowania mydła trzeba dopasować do swojej skóry.
U mnie przy cerze mieszanej, czasem problematycznej, idealnie sprawdza się używane raz na dwa dni, spieniam w dłoniach i tak myję twarz. Po umyciu psikam hydrolatem i nakładam krem.
W składzie znajdziemy olej kokosowy, masło shea, olej lniany i oczywiście węgiel aktywowany.
Mydło świetnie oczyszcza, ale jednocześnie jest delikatne. Poprawa stanu skóry jest zauważalna, wyraźnie zmniejsza ilość wydzielanego sebum. Skóra jest zmatowiona, bez uczucia ściągnięcia.
Pomaga w szybszym gojeniu się drobnych niedoskonałości, czy przy problemie zaskórników.

INCI: Sodium cocoate, sodium shea butterate, sodium linum usitatissmum, activated charcoal



Kolejna szpakowa kostka jakoś bardzo dobrze wpasowuje się w taki jak teraz jesienny klimat, ten zapachy i ten dyniowy kolor :)
Mydło pomarańcza i rozmaryn.
Zapach dla mnie bardziej ziołowy niż pomarańczowy, pobudzający, bardzo dobrze oczyszcza, co ważne bez ściągnięcia.
Nie przesusza, przy skórze problematycznej, suchej, pękającej nie podbija tego efektu (tym razem również Robert mógł jego używać).
W składzie mamy olej kokosowy, olej lniany (uwielbiam), masło shea, oliwa z oliwek, olejek eteryczny pomarańczy, olejek rozmarynowy.
Bardzo lubię myć nim również moje pędzle, olejek rozmarynowy działa przeciwbakteryjne.

Jak wszystkie ich kostki wykonane ręcznie, nie zawiera żadnych substancji chemicznych, oraz surowców pochodzenia zwierzęcego.

INCI: Sodium cocoate, sodium olivate, sodium shea butterate, sodium linum usitatissmum, rosmarinus officinalis (rosemary) leaf, rosmarinus officinalis (rosemary) leaf oil, citrus sinensis (sweet orange) oil, Bixa orellana (Annatto) Seed



Super Blend był wzięty na Ekocuda z konkretnym tatuażowym przeznaczeniem. 
Jednak co się okazało, że do czasu kiedy się przyda po tatuażowych poprawkach, zaczął śmigać tak naprawdę już do wszystkiego:)
Jest to balsam, masło do ciała, ale nie wiem czy jest sens go określać. U nas sprawdza się do ciała, do stóp, do rąk, do ust, jako olejek do masażu. Uwielbiam uniwersalne kosmetyki :)
Skład ma mega prosty masło shea, masło kakaowe i olej kokosowy. 
Jaka po nim jest skóra, to jest nie do opisania, ukojenie, dożywianie, nawilżenie. 
W zeszłym roku w czasie zimowych wypadów, zadbał o przemrożone buźki dzieci naszych znajomych :)
Zapach jest minimalny, ale bardzo przyjemny. 

Rzadko który kosmetyk trafia na zaszczytne miejsce na szafce nocnej ale ten tam zostaje. Trzeba będzie się zaopatrzyć w kolejne opakowanie, które samo w sobie później wykorzystujemy na szampony w kostce i inne kosmetyki również w podróży, idealne do przechowywania :)

INCI: Butyrospermum parkii, theobroma cacao (cocoa) seed butter, cocos nucifera (coconut) oil





Które szpakowe kosmetyki skradły Wasze serca?


Copyright © 2019 ecobabka na tropie...