Skóra muśnięta słońcem z Mokosh

Skóra muśnięta słońcem z Mokosh


Lato powoli dobiega końca, ale opalenizną naturalną bądź nie, jak kto woli, można cieszyć się znacznie dłużej za sprawą mojego odkrycia zeszłego roku, balsamu brązującego do twarzy i ciała Mokosh. Jak pamiętacie z IG był to balsam który, bardzo dobrze zadbał o moją skórę, która w tropikalnym wręcz klimacie Wysp Kanaryjskich dostała w kość. Mimo ciągłej ochrony kremami z filtrem i nawilżanie skóry z zewnątrz i od wewnątrz, o wiele cieplejszy klimat, słońce i słona woda zrobiły swoje.
Balsam nie tylko odżywił i nawilżył moją przesuszoną skórę, ale bardzo fajnie podkreślał opaleniznę, której czas żywotności znacznie się wydłużył.


W tym roku już nie było tak ekstremalnie i przemieszczaliśmy się w mare blisko polskiej granicy, ale również był w użyciu, przed sezonem w trakcie i będzie jeszcze trochę śmigał, póki nie wykończę bieżącego słoiczka.
Wreszcie znalazłam kosmetyk, który pomaga w poprawie kolorytu skóry i właśnie efektu skóry muśniętej słońcem, bez smrodku samoopalacza i konieczności wystawiania się na działanie promieni słonecznych :)


Jak działa?
Balsam ma bardzo przyjemną konsystencję, bez problemu się rozsmarowuje i wchłania, dla mnie istotne że się nie klei.
Rzecz jasna trzeba wcześniej pamiętać o peelingu całego ciała, żeby nie wyjść w łatki albo cętki, różnie bywa, ale z całą pewnością w miejscach gdzie skóra nie była w najlepszej formie były np. jakieś suche skórki to on to podkreśli.
Na drugi dzień po aplikacji (ja zawsze nakładam po prysznicu, wieczorem) Wasza skóra już zacznie zmieniać kolor, jak ja się cieszę, że nie jest to żółty czy pomarańczowy ponieważ mam jasną karnację, typowa Słowianka i różnie bywało :)
Przypominam o porządnym wsmarowaniu go w ciało, żeby nie zostały nigdzie smugi produktu i konkretne umycie dłoni po aplikacji, żeby nie powstały przebarwienia.
Jak już wspominałam oprócz tego, że daje kolor naszej skórze, to bardzo dobrze ją nawilża i odżywia co istotne przy aktualnych upałach. Dla mnie ważne również jest to, że "opalenizna" całkiem równomiernie schodzi.
Bardzo przyjemnie, pomarańczowo pachnie, choć niektórzy czują zapach samoopalacza, ja szczerze jakoś nie, ale to już zależy od osobistych odczuć, nie jestem jakimś wrażliwcem zapachowym :P

Jest bogaty w olej słonecznikowy, marchewkowy i z baobabu, macerat z gorzkiej pomarańczy oraz aloes, który łagodzi podrażnienia, a ekstrakt z niepokalanka stymuluje właśnie produkcję melaniny, która jest odpowiedzialna za naszą opaleniznę (dokładny skład poniżej).
Jest dosyć wydajny jeden słoiczek starcza mi na ok 3 miesiące.


INCI: Aqua, Rhus Verniciflua Peel Cera, Trehalose, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Adansonia Digitata (Baobab) Seed Oil, Cetearyl Glucoside, Benzyl Alcohol, Vitex Agnus Castus (Chasteberry) Extract, Acetyl Tyrosine, Ethyl Alcohol, Stearic Acid, Caprylic/Capric Triglyceride, Daucus Carota Sativa Root Oil, Citrus Aurantium Amara (Bitter Orange) Flower Extract, Xanthan Gum, Parfum, Tocopherol, Tetrasodium Glutamate Diacetate, Dehydroacetic Acid, Cinnamal, Citral, Citronellol, Decyl Cocoate, Eugenol, Geraniol, Limonene, Linalool,Aloe Barbadensis Leaf Juice, Cetearyl Alcohol, Dihydroxyacetone, Sorbitol, Glycerin, Glyceryl Stearate SE


Nie wiem czy wiecie, ale balsam Mokosh został wyróżniony w kwietniowym zestawieniu brytyjskiego Vogue, to chyba mówi samo za siebie.





Ulubieńcy Fresh and Natural

Ulubieńcy Fresh and Natural


Dzisiaj będzie kilka słów o moich ulubionych kosmetykach, znanej i lubianej polskiej manufaktury kosmetyków naturalnych Fresh and Natural, która przykłada bardzo dużą wagę do tworzonych produktów. 
W kosmetykach tej marki nie znajdziecie wazeliny, parafiny, PEG-ów, parabenów, silikonów, SLS/SELS ani sztucznych barwników, produkty są  w pełni wegetariańskie (certyfikat Vege). 
Parę miesięcy zbierałam się do tego podsumowania, pokażę Wam czego używam i do czego wracam.

Zapraszam... :)


Bezzapachowy kojący balsam do ciała
Kto jest ze mną trochę dłużej ten wie, ze niezbyt balsamowa ze mnie dziewczyna, jednak w tym wypadku jest inaczej. Rany jak ja lubię ten balsam, w sumie dla mnie nie do końca balsam ale mus. Jeśli chodzi o działanie to bardzo przyjemnie koi i nawilża przesuszoną skórę (po plaży, piasku, słonej wodzie, przy schodzącej skórze jak się zdarzy jakieś przypalenie, za to mój Robert uwielbia ten kosmetyk w pielęgnacji tatuażu, nie tylko na co dzień, ale i w momencie kiedy skóra po sesji się podgoi i dochodzi do siebie).
Na początku pozostaje tłustawy film na ciele za sprawą zawartości fantastycznych olei, masła shea i kakaowego, ale moja skóra się z nimi uwielbia.
Idealnie sprawdza się również kiedy zrobi się chłodniej, w grzejnikowych czasach.
W składzie znajdziemy wspomniane już masło kakaowe i masło shea, do tego olej z pestek winogron, olej ze słodkich migdałów, olej arganowy.
Bardzo lubię ten minimalny zapach który otula mnie po prysznicu.
Będę wracać.

INCI: Aqua, Theobroma cacao butter, Butyrospermum parkii butter, Vitis vinifera seed oil, Methyl glucose sesquistearate, Prunus amygdalus dulcis oil, Cetyl alcohol, Panthenol, Argania spinosa kernel oil, Benzyl alcohol, Gluconalactone, Tocopheryl acetate, Sodium benzoate, Xanthan gum, Parfum, Dehydroacetic acid, Citrus lemon peel oil, Limonene*, Citral*


Pasta do mycia twarzy
Przyjemne zaskoczyła mnie też pasta do mycia twarzy z melisą i szałwią, do której wracam co jakiś czas. 
Pasta łatwo się rozprowadza i dobrze zmywa, skóra jest gładka, miękka i nie przesuszona.
Nie pozostawia tłustej warstwy. Dzięki delikatnym substancją myjącym tu zawartym pozostawia faktycznie oczyszczoną skórę bez uczucia ściągnięcia.
Bardzo wydajna, dodatkowo zapach jest cudowny.
Napakowana olejkami z szałwii, drzewa herbacianego, melisy, jodły i cytryny.
Bez wazeliny, parafiny, sylikonów i parabenów.
Jak dla mnie bardzo dobry i przystępny cenowo produkt jest znacznie tańsza od balsamów myjących innych manufaktur co jest dla mnie na plus.

INCI: Theobroma Cacao Seed Butter, Olea Europaea (Olive) Fruit Oil, Ricinus Communis (Castor) Seed Oil, Butyrospermum parkii (Shea Butter) Fruit, Cocamidopropyl, Betaine;aqua;sodium Lauroyl Lactylate, Glycerin,Cetyl Alcohol, Cetearyl Olivate, Sorbitan Olivate, D-Panthenol,Melissa Officinalis Leaf Oil, Gluconolactone (and) Sodium Benzoate,
Dehydroacetic Acid, Benzyl Alcohol, Melaleuca Alternifolia (Tea Tree) Leaf Oil, Salvia Sclarea (Clary) Oil*, Citrus Medica Limonum (Lemon) Peel Oil, Abies Siberica (Firneedle) Oil, Xanthan Gum, Citral, Citronellol, Gerianol, Limonene, Linalool


Zmysłowy olejek do ciała z cytryną i wiśnią
Idealny na jesienno-zimowe wieczory, niewiarygodny zapach przenosi nas do kraju kwitnącej wiśni :).
Olejek wmasowuję w jeszcze wilgotną skórę, daje miły efekt nawilżenia i wygładzenia.
Dobrze koi po peelingu, uwaga ponieważ jest bardzo wydajny i można przesadzić na początku z ilością.
Bardzo lubię w zimie mieć na wieczór warstwę takiego maceratu na sobie ;)

INCI: Vitis Vinifera Seed (Grape) Oil, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Argania Spinosa Nut (Argan) Oil, Parfum, Citrus Medica Limonum (Lemon) Peel Oil, Tocopherol Acetate, Benzyl Alcohol*, Eugenol*, Citronellol*, Cinnamal*, Cinnamyl*, Limonene*, Citral*, Linalool*, Geraniol*

*składniki naturalnego pochodzenia występujące w olejkach eterycznych


Regenerujący balsam do ust
Chciałam Wam polecić bardzo dobry balsam do ust, mimo że nienawidziłam tego typu produktów, które trzeba nakładać paluchem na usta i nie są w wygodnej formie pomadki. Jednak jego działanie rekompensuje sposób aplikacji. Wcześniej miałam wersję malinową która pięknie pachniała, jednak moje usta o wiele bardziej polubiły się z wersją miętową (bardziej regeneruje), która co ciekawe, bardzo przyjemnie mrowi.
Usta są gładkie, fajnie nawilżone, balsam regeneruje spierzchnięte usta przez delikatne natłuszczanie
w przypadku małych ranek, przygryzionych ust przyspiesza gojenie bez szczypania (nie wiem jak jest w przypadku opryszczki, nigdy nie miałam).
Zawiera wyciąg z nagietka, olejek z drzewa herbacianego i  olejek miętowy, ma delikatny miętowy zapach i już tradycyjnie :) jest bardzo wydajny.

INCI: Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Theobroma Cacao Seed Butter, Cera Flava, Ricinus Communis (Castor) Seed Oil, Argania Spinosa Nut (Argan) Oil, Olea Europaea (Olive) Oil, Calendula Officinalis Flower Extract, Tocopherol Acetate, Melaleuca Alternifolia Oil, Mentha Arvensis Oil, Dehydroacetic Acid, Benzyl Alcohol, Limonene*, Linalool*

*składniki naturalnego pochodzenia występujące w olejkach eterycznych


Ujędrniający olejek do ciała z algami i arniką
Kolejny olejek od Fresh, który super się u mnie sprawdza, nawet nie wiem, czy nie lepiej niż wspomniany wiśniowy.
Jest bardzo podobny w działaniu do poprzednika, dodatkowo świetnie sprawdza się do stóp na nocne zabiegi ze skarpetkami.
Ma przyjemny ziołowy zapach jest również bardzo wydajny, dla mnie na całe ciało wystarczają 3-4 pompki, wtedy super się wchłania nie brudząc ubrań.
W składzie arnika, oleje z alg, winogron, pomarańczy, olejek z rozmarynu i lawendowy.
Mam nadzieję, że przy dłuższym stosowaniu zauważę efekt antycellulitowy :)

INCI: Vitis Vinifera Seed (Grape) Oil, Laminaria Digitata Extract, Helianthus Annus Seed Oil, Fucus Vesiculosus Extract, Olea Europea (Olive) Oil, Arnica Montana (Flower) Extract, Rosmarinus Officinalis Oil, Lavendula Angustinfolia Oil, Citrus Aurantium Dulcis (Orange) Oil, Tocopherol Acetate, Linalool*, Limonene*, Geraniol*, Coumarin*, Citronellol*, Citral*

*składniki naturalnego pochodzenia występujące w olejkach eterycznych


Cytrynowy balsam do skórek
Pewnie znacie cytrynowy balsam do skórek i paznokci, przyznam szczerze, że do tej pory nie miałam preparatów do skórek w takiej formie, zawsze korzystałam z olejków, co jednak utrudniało szybki powrót do codziennych obowiązków. 
W tym przypadku jest zupełnie inaczej.
Nie brudzi ubrań, klawiatury, praktycznie od razu po nałożeniu wracam do pracy.
Mam suche skórki, często podskubywane :( , balsam ładnie je nawilża i regeneruje (nareszcie ładnie wyglądają).
Zauważyłam też dobry wpływ na płytkę paznokcia, zdrowo wyglądają (nie mogę wypowiedzieć się w kwestii łamliwości i rozdwajania ponieważ nie mam z tym problemu)
W składzie ma olej z pestek winogron, masło shea, wosk pszczeli, olej rycynowy oraz olej arganowy, do tego przyjemny cytrynowy zapach.

INCI: Vitis Vinifera Seed (Grape) Oil, Butyrospermum Parkii (Shea Butter) Fruit, Cera Flava, Ricinus Communis (Castor) Seed Oil, Argania Spinosa Nut (Argan) Oil, Olea Europaea (Olive) Oil, Calendula Officinalis Flower Extract, Tocopherol Acetate, Citrus Medica Limonum (Lemon) Peel Oil, Dehydroacetic Acid, Benzyl Alcohol, Limonene*,Citral*, Linalool*, Citronellol*, Geraniol*

*składniki naturalnego pochodzenia występujące w olejkach eterycznych


Cukrowe peelingi malinowy, mokka i algi
W zasadzie innych peelingów nie używam, wiem są to dosyć grube zdzieraki, ale właśnie takie lubię :) ze względu na masaż ciała i idealne natłuszczenie.
Zostawiają na skórze bardzo przyjemny dla mnie film.
Z tych wszystkich gagatków może bajorkowy zapach algowego nie powala, ale mokka i malina rekompensuje z nawiązką (prawdziwa kawa i świeża malina). Bardzo dobrze złuszczają i wyrównują koloryt skóry.
Idealnie przygotowują skórę przed nakładaniem balsamu brązującego.

INCI malina: Sucrose, Vitis Vinifera Seed (Grape) Oil, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Argania Spinosa Nut (Argan) Oil, Hibiscus Esculentus, Rubus Idaeus (Raspberry), Rubus Fruticosus (Blackberry), Pyrus Malus (Apple), Aronia Melanocarpa (Chokeberry), Rosa Mosqueta, Citric Acid, Sambucus Nigra, Parfum, Limonene*, Benzyl Alcohol*

*składniki naturalnego pochodzenia występujące w olejkach eterycznych

INCI mokka: Sucrose, Vitis Vinifera Seed (Grape) Oil, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Argania Spinosa Nut (Argan) Oil EKO, Theobroma Cacao, Coffea Arabica Seed, Parfum, Vanillin*, Dipropylene Glycol*, Coumarin*, Eugenol*, Linalool*, Wheat*                                          

*składniki naturalnego pochodzenia występujące w olejkach eterycznych

INCI algi: Sucrose, Vitis Vinifera Seed (Grape) Oil, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Argania Spinosa (Argan) Oil, Fucus Vesiculosus Powder, Spirulina Maxima, Coffea Arabica Seed, Rosmarinus Officinalis Oil, Citrus Grandis (Grapefruit) Oil, Limonene*, Parfum*                                                                                                                                       
*składniki naturalnego pochodzenia występujące w olejkach eterycznych


A jacy są Wasi ulubeńcy?





Daj się rozpieścić, szczotkuj bicka :)

Daj się rozpieścić, szczotkuj bicka :)


O tym, że szczotkowanie ciała na sucho przynosi naszemu największemu narządowi, czyli skórze, wiele korzyści część z Was już się przekonała.
Od jakiegoś czasu rytuał ten cieszy się dużym zainteresowaniem i zjednuje sobie zwolenników (tak, tak nie tylko kobiety), co mnie wcale nie dziwi.
U mnie początki, jeszcze parę lat temu, kiedy nie było jeszcze takiej mody, nie były zbyt udane, no ale też miałam zupełnie inny sprzęt i mało motywacji do regularnych zabiegów.
Na początku tego roku postanowiłam ponownie podjąć rękawicę... tym razem z sukcesem :)
Zobaczcie jak to wygląda u mnie.


W tym momencie szczotek do ciała na rynku jest bardzo dużo, po moich wcześniejszych próbach, wiedziałam jaki rodzaj szczotki na pewno się u mnie nie sprawdza, czyli takie typowe "zgrzebło", okrągłe lub owalne z materiałową rączką, więc wybór padł na coś zupełnie innego.
Szczotka bukowa z włóknem agawy, z wydłużoną rączką jak szczotka do włosów.
Wcześniej miałam szczotkę z tkmaxx łączoną, włókno plus wypustki, ale to nie było to. Czy na sucho czy na mokro bardzo źle mi się nią pracowało, dlatego tak ciężko było mi się zabrać za kolejną próbę, tym razem udaną :)

Jak to działa?
Szczotka bardzo dobrze się prowadzi, przyjemnie masuje, nie drapie ale nie jest też za miękka.
Wystarczy kilka minut dziennie, rano lub wieczorem lub rano i wieczorem zobaczycie po skórze, który wariant będzie dla Was najlepszy.
Trzeba pamiętać aby szczotkę prowadzić od dołu ciała w kierunku serca, zgodnie z krążeniem. Brzuch można masować zgodnie ze wskazówkami zegara tak jak pracuje okrężnica lub też standardowo w kierunku serca.

Wiem dobrze, że początki mogą być ciężkie, może się wydawać, że nie jest to przyjemne, że drapie i nie macie komfortu. Dlatego ważne, żeby zaczynać z delikatnym naciskiem na szczotkę i później w miarę wprawy zwiększać ten nacisk.

Ja pierwsze efekty zauważyłam po ok 2-3 tygodniach regularnego szczotkowania.
Skóra jest znacznie gładsza, wyrównuje się koloryt i jest znacznie lepsza wchłanialność kosmetyków.
Lekko napina, nie że jakoś naciąga, ale skóra trzyma się w ryzach :)
Dla mnie masaż szczotą jest niezastąpiony po ciężkim dniu, wpływa rozluźniająco na mięśnie.
Dodatkowo jeszcze pobudzamy nasz układ limfatyczny dzięki czemu możemy szybciej pozbywać się toksyn z organizmu :)


Jak dbać o szczotkę?
Jeśli chodzi o czyszczenie takiej szczotki jest to bardzo proste wystarczy woda z mydłem lub też co któreś mycie jakiś środek do odkażania w moim przypadku Octenisept. Warto pamiętać, żeby szczotka po umyciu mogła wyschnąć w sposób naturalny w temperaturze pokojowej.
Raz na jakiś czas przecieram też całe drewniane mocowanie włosia, oliwką lub olejem w celu zabezpieczenia drewna i przedłużenia jego żywotności :)


Szczotkowanie ciała na sucho to niezła alternatywa dla peelingu, o wiele rzadziej stosuję moje kochane peelingi cukrowe.
Moim celem, kiedy wzięłam się tak na serio za szczotkowanie było poprawienie ukrwienia i ujędrnienie skóry.
Pisałyście do mnie, że szczotkowanie pomogło Wam na problem z wrastającymi włoskami, ja tego problemu nie miałam i ciężko mi powiedzieć (u mnie problem wrastających włosów skończył się po depilacji IPL). Pomogło dziewczynom w redukcji cellulitu, co oczywiście potwierdzam, czy przy obrzękach na nogach spowodowanych zatorami.
Jestem bardzo zadowolona z efektów, bardzo dobrze mi się jej używa, po tylu miesiącach regularnego masowania, nic się z nią nie dzieje (ja swoją mam ze Składu Prostego).

Przypominam, żeby zaobserwować efekty trzeba być zdyscyplinowanym :) ale zobaczycie że to wchodzi w krew.

Miłego szczotkowania ;)




Copyright © 2019 ecobabka na tropie...