Moja droga do less waste

Od pewnego czasu bardzo mocno rozwija się u nas trend "less waste" czy "zero waste" nawołujący do wykorzystywania tego co mamy w swoim otoczeniu, żeby nie marnować i nie wyrzucać rzeczy które jeszcze są dobre i nam czy komuś innemu mogą się jeszcze przydać.
U niektórych jest to tylko moda na chwilę, bo coś usłyszeli, zobaczyli i można się wypromować co widać u części celebrytów.
Z jednej strony to fajnie bo tym mówią, od tego często się zaczyna, ale jeszcze lepiej wprowadzić rzeczywiście takie zmiany przy codziennych wyborach, żeby coś z tego zostało na dłużej.

Zauważcie, że ten temat to nie jest kwestia kilku ostatnich lat, nasze babcie, czy mamy nie wiedziały nie miały świadomości, że są zero waste ;P 
To było coś naturalnego, tak zostały wychowane i nauczone, żeby nie marnować rzeczy tylko je wykorzystywać, nie wszystko było też dostępne w sklepach i trzeba było sobie jakoś radzić. 
W odróżnieniu od czasów obecnych, kiedy wszystko jest na wyciągniecie reki i już się nie naprawiania zepsutych rzeczy, nie kombinuje się żeby coś dłużej poużywać, tylko kupuje nowe w to miejsce :(

Nam przestawianie się z wszechobecnego konsumpcjonizmu trochę zajęło i nadal zajmuje, ale widzimy zmiany i to jak nasze decyzje wpływają nie tylko na nas.

Najprostszą i jedną z pierwszych zmian jakiej dokonaliśmy w domu to wróciliśmy do mydeł w kostce, co kiedyś było tak naturalne, a nie mydło w płynie tak szeroko teraz dostępne i lubiane.
Jest to zawsze mydło naturalne, z konkretnymi właściwościami, dobranymi do naszych potrzeb czy jak w przypadku Roberta chorób skóry.


Kiedy mam możliwość, wybieram kosmetyki w szkle lub w papierze, tak żeby można było przetworzyć ten materiał ponownie.
Te tutaj kosmetyki pochodzą z mojej kosmetyczki i mają bambusowe opakowania, które z kolei nadają się do uzupełniania.
Jest to bardzo wygodne dokupujesz tylko wkłady, co się znacznie bardziej kalkuluje i cały czas korzystamy z jednego opakowania bazowego:)


W pielęgnacji codziennej zagościły na dobre płatki wielorazowe z bawełny, gdzie jeden płatek można używać ok. 3 miesięcy przy regularnym praniu w pralce. 
Pomyśleć że jeden taki płatek przekłada się średnio na ok. 180 płatków jednorazowych to jakie góry zużytych płatków produkujemy rocznie:(


Są mięciutkie bardzo przyjemne w użyciu i bardzo ładnie się prezentują :)


Nowością za to, są u nas patyczki kosmetyczne bambusowe albo papierowe, co było sporą zmianą, nie wiem czemu na to wcześniej nie wpadłam.


A nasi goście też nie dostają już u nas plastikowych słomek do napojów!


Od dłuższego czasu używamy szczoteczek bambusowych zamiast drogeryjnych jednorazówek, co kilka miesięcy się je wymienia. 
Są całkowicie biodegradowalne nasz niezastąpiony must have na wyjazdach.
Zaczęliśmy zarażać tez rodzinkę i znajomych, z efektami :)


Do toreb wielorazowych nikt nie musiał nas przekonywać, są z nami przynajmniej z dziesięć lat jak nie więcej. 
Nie ukrywam że jest to moje małe uzależnienie :P, mam jeszcze nasze pierwsze torby, które się bardzo dobrze trzymają mimo, że są już leciwe :). 
Zupełnie inaczej wygląda sprawa z siatkami na warzywa, owoce czy orzechy, takimi na wagę, tu dopiero od paru miesięcy są w użyciu i bardzo sobie je chwalę. 
Nawet mąż się przekonał mimo, że rożnie się na nas patrzą w sklepach :) 
Na takim codziennym przykładzie, dopiero zobaczyliśmy jakie ilości tzw. zrywek na warzywa przewijały się u nas w domu latami, szok.


Na wyjazdy jak i na co dzień mamy zawsze własne butelki, termos, lub kubek termiczny bądź wielorazowy. Tu się dokonała bardzo duża zmiana, też namacalna biorąc pod uwagę ilość naszych śmieci.


Są poręczne, ładnie wyglądają, te stalowe są znacznie lżejsze od szklanych i taka zmiana nie wymaga od nas właściwie żadnego wysiłku, no możne tylko większej torebki lub plecaka.


Wielorazowe naturalne pumeksy-peelingi do stóp, do ciała a nawet do twarzy odkryłam ok. dwa lata temu o czym możecie poczytać tutaj.
Oprócz tego, że jest to bardzo fajnie wyglądający gadżet, wykonany z glinki czerwonej, czy białej jest bardzo higieniczny i wygodny w użyciu. 
Odkąd ich używamy, w naszej łazience nie pojawił się już syntetyczny pumeks z drogerii, który jest na chwilę, bo się kruszy i trzeba kupować nowy. 
Te wymagają jedynie odświeżenia po jakimś czasie w piekarniku, są nie do zdarcia :)


Szamponów w formie kostki używam już prawie od roku tutaj znajdziecie jedną z recenzji, jakie są efekty, jak się u mnie sprawdza takie rozwiązanie. Nie ukrywam, że początki wcale nie były łatwe i trzeba było się przyzwyczaić do trochę innego mycia włosów.


Pozostając w kwestii mycia, a właściwie prania i naturalnych środków czystości, w orzechach pierzemy od kilkunastu lat, kiedy u Roberta pojawiły się problemy skórne, a ja zaczęłam szukać czegoś czym będę w stanie zastąpić chemię w domu.
Domyślam się, że jest to dla Was zaskoczenie i nie tak wyobrażacie sobie tradycyjnie wyglądający środek piorący :)
Tak właśnie wyglądają orzechy piorące (Sapindus mukorossi) pochodzą z Indii i Nepalu gdzie od wieków stosowane były jako naturalny środek do prania jak również do zmiękczania oczyszczania wody.
Ich łupinki zawierają klejącą substancję saponinę, detergent, który odtłuszcza, myje i oczyszcza. Gdy łupinki zetkną się z wodą, naturalne mydło wydziela się i tworzy delikatny roztwór mydlany. Same orzechy mają intensywny zapach - natomiast po rozpuszczeniu wodzie - pranie jest całkowicie bezzapachowe. Możecie dodać do łupin parę kropli olejku zapachowego np. lawendy, lub innego ulubionego. Nie używam płynu do płukania, ponieważ nie jest potrzebny, pranie pachnie neutralnie i jest wystarczająco miękkie i delikatne, więc odchodzą kolejne koszty i śmieci.
Są łagodne dla kolorowych i wielobarwnych tkanin i nie powodują blaknięcia przy wielokrotnym praniu.
Ponadto ugotowany wyciąg z łupin orzecha nadaje się do każdego użycia w pielęgnacji ciała, czy włosów przez jego przeciwbakteryjne właściwości (teraz nie mam tyle czasu, ale robiliśmy szampony na bazie wywaru z orzechów). Możemy ich użyć również w pielęgnacji naszych braci mniejszych są. Dodatkowo Robert używa wyciągu z orzechów do dbania o nasze roślinki, ponieważ wpływa na pozbycie się uciążliwych pasożytów, np. grzybów i mszyc roślin, bez szkodliwych działań ubocznych.
Orzechy piorące są o wiele tańsze niż zwykłe środki piorące przy okazji nie zanieczyszczając ścieków i wody chemią, są surowcem odnawialnym, który dodatkowo rośnie na drzewach, a te absorbują dwutlenek węgla. Łupinki po użyciu są całkowicie biodegradowalne, bez problemu można je wyrzucić na kompost:)


Jak zobaczyłam po sobie i tym co wprowadziliśmy w domu i nie tylko, wszystko jest kwestią wyboru.
Tak naprawdę każdy możne codziennie, małymi kroczkami wprowadzać w życie zmiany, czy weźmiecie kawę na wynos w swoim kubku, czy papierowym z kawiarni. Czy będziecie pić kranówkę przefiltrowaną w domowym filtrze, czy wodę butelkowaną ze sklepu. To nasze codzienne wybory tworzą nawyki i fajnie jak idą w kierunku tworzącym naszą zdrową przyszłość.

Po co nam drugi, czy trzeci telefon, bo pojawił się nowy model?
Dlaczego już nie naprawiamy rzeczy, kiedy się popsują tylko kupujemy nowe?

Od lat mamy zasadę, że to co jest w dobrym stanie, ale nam i nikomu z mojej rodziny się nie przyda, oddaję dalej, czy ubrania, czy zabawki, czy jakieś sprzęty domowe.
Wróciliśmy do robienia codziennych zakupów na bieżąco, nie gromadzimy, nic nam się nie psuje i też nie wyrzucamy jedzenia. A od paru lat regularnie już robię weki na zimę nie tylko dla nas :) jest to też fajna opcja prezentu.

A jak tam Wasze codzienne wybory?

Copyright © 2019 ecobabka na tropie...