Filtr miejski na co dzień Clochee SPF 50

Filtr miejski na co dzień Clochee SPF 50

Nie wiem jak Wy, ale ja staram się używać kremu do twarzy z filtrami przez cały rok, mam cichą nadzieję, że rzeczywiście pomogą w walce z fotostarzeniem skóry i nie prędko moja twarz będzie wyglądać jak wysuszony rodzynek :)


Wielokrotnie pokazywałam Wam na IG mojego ulubieńca w tej kwestii, może nie do końca doskonały, do czego jeszcze wrócę, ale dający dobre efekty.
Krem matujący SPF 50 Clochee i w tym roku do niego wróciłam, ponieważ jeszcze po lecie moje z reguły blade lico jest ciemniejsze, całkowicie mi wystarcza zamiast makijażu.

Jak działa?
Na początku tej znajomości było ciężko, trzeba było się dotrzeć i to dosłownie bo już mam taką praktykę w nakładaniu kremu (gąbeczka niezastąpiona). Najwygodniej aplikuje mi się go po serum lub tylko hydrolacie, w zależności czego potrzebuje aktualnie moja skóra, ale głównie chodzi o to żeby nie na całkiem suchą skórę.
Jest gęsty i ciężko z nim pracować, głównie na to się skarżycie u mnie na profilu, ale serio nie ma co tak szybko się zrażać, niestety potrzeba czasu i wprawy w nakładaniu (trzeba szybko z nim pracować bo dosyć szybko zastyga).

Bardzo ładnie wyrównuje koloryt wiadomo nie daje pełnego krycia (to nie podkład więc dużych niedoskonałości wam nie ukryje). Nie powodował u mnie zapychania. Za to podkreśla suche skórki po niedoskonałościach. Nakładany pod makijaż (tylko podkład, puder mineralny) nie powodował ważenia, grudek, klusek czy czego tam nie chcemy.
Podoba mi się w nim efekt zmatowionej skóry, bardzo naturalny, nie na zasadzie tapety a mimo to zostawia całkiem dobre nawilżenie.

Głównym jego zadaniem jest zabezpieczenie skóry twarzy, szyi i dekoltu przed promieniowaniem UV oraz fotostarzeniem, a substancje aktywne zapewniają ochronę przed działaniem wolnych rodników, pomagając opóźnić proces starzenia się skóry.

Krem ma lekko beżowy, naturalny odcień (swatche poniżej), raczej dla bladziaków tak jak ja :)
Po około 3 - 4 godz zaczyna się lekko wyświecać, jak dostanie tego naturalnego tłuszczyku z twarzy, ale zupełni mi to nie przeszkadza.

Niestety raz na jakiś czas pada mu pompka chyba przez gęstość produktu, ale Robert ma jakiś bardzo szybki sposób na załatwianie tematu, czasem też pluje. więc uwaga na białe bluzki :/


Rozwijając szerzej składniki zawarte w kremie i ich szczegółowe działanie, które znajdziemy na stronie producenta:

"EKSTRAKT Z RDESTU PTASIEGO - roślinny składnik aktywny bogaty we flawonoidy który chroni skórę przed fotostarzeniem wywołanym przez promieniowanie UV. Zabezpiecza także przed promieniowaniem podczerwonym (IR), minimalizuje więc zaczerwienienie skóry i hamuje powiększanie się naczynek krwionośnych. Wyraźnie redukuje oznaki starzenia się skory.

OLEJ JOJOBA - powoduje spłycenie powierzchniowych zmarszczek i wzrost sprężystości skóry. Dzięki czemu staje się ona bardziej miękka, elastyczna, gładka i wygląda młodziej. Wykazuje działanie antyoksydacyjne, a szczególnie polecany jest do cery wrażliwej.

NATURALNY MINERALNY FILTR PRZECIWSŁONECZNY SPF 50 - łączy dwutlenek tytanu i tlenek cynku, by kompleksowo chronić skórę przed szkodliwymi promieniami ultrafioletowymi UVA i UVB (wysoki filtr słoneczny, chroni skórę przed promieniami UVB oraz długimi i krótkimi promieniami UVA). Działają jak mikro lustra, odbijając lub rozpraszając promienie ultrafioletowe a ich działanie wzajemnie się uzupełnia.

Tlenek cynku ma właściwości bielące, matujące i kryjące. Wykorzystywany jest w naturalnych i ekologicznych preparatach do ochrony przed promieniowaniem. Zaletą tego związku jest zdolność do blokowania niemal całego spektrum promieniowania UV, polecany dzieciom i osobom o cerze wrażliwej.

Dwutlenek tytanu - w kosmetykach na słońce działa jak bariera odbijająca promieniowanie UVA i UVB. Jest uznawany za bezpieczny i nie ulegający bioakumulacji w organizmie.

Dodatkowo Matujący krem Clochee zawiera naturalne filtry: Olej kokosowy 2-4 SPF oraz Masło shea 3-6 SPF. Wskaźnik PPD - 15 (PA+++) "

Pełny skład znajdziecie poniżej.


INCI:  Aqua**, Zinc Oxide* , Titanium Dioxide*, Caprylic/Capric Triglyceride**, Butyrospermum Parkii (Shea) Butter*, Glycerin**, Glyceryl Stearate Citrate*, Polyglyceryl-2 Caprate*, Polygonum Aviculare Extract*, Cocos Nucifera (Coconut) Oil*, Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil*, Panthenol***, Tocopherol*, Sucrose Stearate*, Alumina*, Glyceryl Caprylate*, Squalane*, Polyhydroxystearic Acid*, Isostearic Acid*, Stearic Acid*, Ascorbyl Palmitate***, Ascorbic Acid***, Alcohol***, Phytic Acid**, Sodium Citrate**, Sodium Lauroyl Glutamate*, Lysine*, Magnesium Chloride*, Bentonite**, Xanthan Gum**, Sodium Benzoate***, Dehydroacetic Acid****, Benzyl Alcohol*, Sodium Hydroxide, Citric Acid***, Parfum***, CI 77491*, CI 77492*, CI 77499* 

* składnik certyfikowany
** surowiec naturalny
*** składnik naturalnych olejków eterycznych


Po nałożeniu na skórę...


... i po rozsmarowaniu (bardzo naturalny efekt)

Subtelny delikatny zaach
piękne szklane opakowanie

Kosmetyki marki są oczywiście crueltyfree co jest bardzo ważnym aspektem polityki firmy

są odpowiedznie dla wegan i wegetarian, nie zawierają PEG, SLS i parabenów


Z całą pewnością będę wracać do tego kremu, bardzo dobrze sprawdza się w mojej codziennej pielęgnacji. 
Używacie filtrów na co dzień?




Dermaglin, maseczki na które warto zwrócić uwagę

Dermaglin, maseczki na które warto zwrócić uwagę

Piątek... weekendowe przyjemności czas start! Bardzo lubię maseczki do twarzy na bazie glinki, szczególnie te własnej roboty, idealnie trzymają moją twarz w ryzach, ale nie zawsze jest tak kolorowo i czas na szykowanie, wtedy przychodzą mi z pomocą gotowce :)
Maseczki glinkowe z Dermaglin sprawdzają się u mnie bardzo dobrze szczególnie te... męskie ;) , dobrze oczyszczają i nie podrażniają skóry.


Najczęściej wracam do kilku, które sprawdzają się u mnie najlepiej i nie raz je u mnie na profilu widzieliście. Myślę, że każdy znajdzie coś dla siebie w zależności od potrzeb.


Maseczka #Oczyszczenie #Antipollution tą maseczkę chyba najbardziej lubię kiedy wracamy z działki, która przechodzi gruntowny remont, podłogi, ściany, dach, ogród, wszystko do góry nogami, gdzie moja skóra wystawiona jest na działanie wielu czynników zewnętrznych i ma się z czego oczyszczać po powrocie :) w czym pomaga glinka zielona i węgiel aktywny.
Maseczka ma przyjemną konsystencję, którą łatwo się aplikuje, ilość jak zwykle u nich zacna, na jedną twarz spokojnie starcza, ale zdarza się, że z jednego opakowania ma maseczkę również Robert :)
Ze zmywaniem jest trochę gorzej, niełatwo się zmywa, ale jakoś średnio mnie to martwi, ponieważ działanie rekompensuje takie niedogodności.
Zostawia skórę lekko napiętą, ale nie ściągniętą.

INCI: Kaolin Clay, Aqua, Carbon Black, Ginkgo Biloba Leaf Extract, Mentha Piperita Flower/Leaf/Stem Extract, Dehydroacetic Acid, Citrus Aurantium Dulcis Peel Oil, Limonene


Kolejna maseczka, chyba najmocniej działająca z nich wszystkich #Gwiżdż na pryszcz na bazie glinki zielonej, z olejem konopnym i kokosowym.
Po jednym użyciu było bardzo dobrze, zakupiłam sobie jeszcze kilka sztuk, żeby móc przetestować w momentach kiedy moja skóra była w różnej kondycji.
I powiem Wam maseczka oczyszcza bardzo!
Specjalnie też używałam jej kiedy miała z czym się mierzyć na mojej twarzy.
Nakładała się bez problemu, zastyga bardzo mocno na beton (można sobie złagodzić ten efekt hydrolatem lub wodą termalną).
Łatwo się zmywa, po samym zabiegu skórę mam zaczerwienioną, ale w ciągu 20 min dochodzi do siebie.
Oprócz głębokiego oczyszczenia, skóra jest matowa, ale nie przesuszona, gładka i jaśniejsza.
Tam gdzie są aktywne zmiany nie wywołuje podrażnień, wręcz przeciwnie, były mniej widoczne i to działanie bardzo jest dla mnie na plus.

INCI: Kaolin Clay, Aqua, Cannabis Sativa Seed Oil, Cocos Nucifera Oil, Lavandula Angustifolia Flower Oil, Dehydroacetic Acid, Linalool


Maseczka #Slow Age #Zatrzymaj czas z glinką zieloną, olejem konopnym i żeń-szeniem. Nie wiem czy wiecie, że zeń-szeń zwany jest "korzeniem życia" wywodzący się ze starożytnej medycyny Chińskiej, posiada działanie regenerujące, odmładzające, pobudza odnowę skóry, przywraca równowagę i ukrwienie skóry.
Po użyciu skóra jest dobrze oczyszczona, nie zauważyłam spłycania zmarszczek, ale twarz jest miękka, bardzo przyjemna w dotyku, nawilżona, nie ściągnięta. Zapach delikatny glinkowo ziołowy jak w nich wszystkich.

INCI: Kaolin Clay, Aqua, Cannabis Sativa Seed Oil, Panax Ginseng Root Extract, Dehydroacetic Acid


Następne maseczki niby męskie, ale idealnie sprawdzają się u mnie :)

Maseczka do cery trądzikowej z zieloną glinką i olejem konopnym, działanie ma właściwie takie jak w #Gwiżdź na pryszcz tylko delikatniejsze i bardziej kojące ze względu na miętę w składzie. Nie mam problemu z aplikacją i zmywaniem. Po zmyciu nie miałam zaczerwienienia jak przy wspomnianej poprzedniczce.
U mnie dobrze wycisza aktywne, hormonalne zmiany, oczyszcza i matowi skórę.

INCI: Kaolin Clay, Aqua, Cannabis Sativa Seed Oil, Mentha Piperita Flower/Leaf/Stem Extract, Dehydoacetic Acid


Maseczka oczyszczająco-odżywcza z zieloną glinką i wodą morską, dobrze oczyszcza jak poprzedniczka, ale najbardziej odżywia i nawilża z nich wszystkich.
Dzięki zawartości olejku Jojoba twarz jest gładka, zmiany złagodzone, skóra jest dobrze nawilżona, koloryt wyrównany, wygląda na bardziej wypoczętą niż w rzeczywistości :)
Robert bardzo ją lubi ze względu na to jak wpływa na jego zarost i skórę pod nim, która jest czasem podrażniona, a ta maseczka wszystko mu ładnie zmiękcza i łagodzi.

INCI: Kaolin Clay, Aqua, Aqua Maris, Simmondsia chinensis Seed Oil, Dehydroacetic Acid


Wracam do tych maseczek co jakiś czas. Są bardzo łatwo dostępne w drogeriach, a ostatnio nawet w Lidlu w baaardzo niskich cenach.

Jak się sprawdzają u Was?


Copyright © 2019 ecobabka na tropie...