Serum rozświetlająco - rozjaśniające Bosphaera, dlaczego warto

Od kiedy tylko Bosphaera pokazała w zeszłym roku swoją nowość, dwufazowe serum rozświetlające, wiedziałam, że chcę je przetestować. Na jesiennych Ekocudach udało nam się poznać i upolować to cacko do testów. Do tej pory miałam przyjemność poznać masło do ciała biała herbat z lotosem i krem do rąk i stóp, zobaczcie jak sprawdziło się serum :)


Nie ukrywam, że w moim przypadku zawsze dobrze mieć pod ręką sprawdzony preparat na przebarwienia, moja problematyczna linia I (broda okolice nosa, czoło) często daje mi popalić różnymi niespodziankami, po których trzeba później zatrzeć ślady i to serum do tego idealnie się nadaje. Jak się okazało to nie była jego jedyna zaleta...

Jak działa?
Serum jest przeznaczone do zmęczonej, ziemistej, poszarzałej skóry, ale również problematycznej i co ciekawe wrażliwej.
Rzeczywiście po pierwszym użyciu, skóra jest odmieniona, optycznie wygląda na zdrowszą, za sprawą tej mocno pomarańczowej zawiesiny (nie przecieka przez palce, super :)). Jestem bladziochem więc po aplikacji bardzo odznaczała mi się barwa kosmetyku, ale po kilku minutach zaczynało wtapiać się w skórę. Jak ktoś rano potrzebuje szybko się umalować i ogarnąć to może mieć z tym problem, kosmetyk musi mieć czas żeby się wchłonąć. Jak już to się stanie, nie mam żadnego problemu z aplikacja i trzymaniem się minerałów na skórze, co jest ogromnym plusem :)
Nie ma żadnych problemów z aplikacją, pod warunkiem że przed nałożeniem energicznie potrząsa się butelką, fazy pięknie się mieszają i nie rozdwajają się w pipecie. Przeważnie nakładam sobie 4-5 kropli na twarz i szyję w zupełności mi to wystarcza.
Moim zdaniem takie widoczne długotrwałe efekty można zaobserwować po 4 - 5 tygodniach, później już tylko podtrzymuje się ten efekt, ale wiadomo wszystko zależy od stanu waszej skóry. 
Bardzo dobrze radzi sobie z bliznami, przebarwieniami potrądzikowymi, w miarę trwania kuracji można zauważyć też rozświetlenie cery, co bardzo mi się podoba :) Dodatkowo skóra wyraźnie jest wygładzona i bardziej elastyczna. Serum nigdy mnie nie podrażniło, ale trzeba uważać w przypadku otwartych ranek przy zmianach skórnych, będzie szczypało.


Zapachy w kosmetykach nie są dla mnie jakoś bardzo istotne, bardziej lubię jak działają :) ale dla bardziej wrażliwych serum pachnie bardzo delikatnie cytrusami, takimi prawdziwymi, a nie odświeżaczem do łazienki.
W składzie mamy m.in. hydrolat z oczaru wirginijskiego, kwas hialuronowy, oleje: z róży rdzawej, z pestek malin, marchwi oraz jojoba, ekstrakt z różowego grejpfruta. 

Poniżej możecie sprawdzić dokładnie jakie bogactwo składników czai się w tej niepozornej buteleczce.


INCI: Hamamelis Virginiana Leaf Water, Ascorbic acid, Rubus Idaeus Seed Oil, Simmondsia Chinensis Seed Oil, Helianthus Annuus Seed Oil, Propanediol, Rosa Moschata oil, Glycerin, Panthenol, Aqua, Niacinamide, Retinyl Acetate, Tocopherol, Levulinic acid, Sodium hyaluronate, Citrus Aurantium Dulcis Peel Oil, Benzoic acid, Citrus Paradisi Fruit Extract, Sorbic acid, Enteromorpha Compressa Extract, Daucus Carota Sativa Root Extract, Daucus Carota Sativa Seed Oil, Beta-Carotene, Ocimum Sanctum Leaf Extract, Silybum Marianum Fruit Extract, Nelumbo Nucifera Flower Extract, Nymphaea Coerulea Flower Extract, Citric Acid, Ascorbyl Palmitate, Limonene, Citral, Linalool.

Biorąc pod uwagę działanie i skład serum można kupić w stosunkowo niskiej cenie (49zł.), znam kosmetyki o podobnym działaniu, gdzie skład nie jest tak imponujący, a cena serum potrafi zwalić z nóg.

Niestety teraz nie uda nam się spotkać na targach :( ale na pocieszenie Bosphaera również w ten weekend organizuje targi on-line i możemy uzupełnić braki w niższych cenach :) 



Copyright © 2019 ecobabka na tropie...