Naturalny krem liftingujący od Resibo

Ciekawe czy pamiętacie listopadowe przesyłki niespodzianki od Resibo, rzeczywiście minęło trochę czasu, Ewelina i spółka zdążyli wypuścić na nasz rynek kolejne swoje dzieci :), których jestem bardzo ciekawa (krem BB). Jednak bohaterem dzisiejszego odcinka zostaje naturalny krem liftingujący.


Muszę przyznać, że na taki kosmetyk wiele z nas, starszych dziewczyn po prostu czekało.
Mi osobiście brakowało w kosmetyczce właśnie kremu do skóry dojrzałej, typowo liftingującego, a nie tylko takiego kondycjonującego skórę. Chyba marzył mi się taki typowy napinacz ;P którego efekty nie będą znikały następnego dnia.

Jak działa?
Na początek bardzo podoba mi się jak się wchłania, jego konsystencja i delikatny zapach. Od samego początku używałam szpatułki od innego kremu i chyba tego mi brakuje w produkcie, ze względu na bogactwo składników aktywnych oraz higienę jednak wolałam bezpośrednio nie pchać tam paluchów.
Kiedy używałam go w okresie jesienno-zimowym, właściwie szybko znikał na mojej skórze, kiedy wróciłam do niego ostatnio w cieplejszym czasie, czułam że coś treściwszego nałożyłam na twarz (bez lepkiej warstwy).
Mimo, że nie jest to krem z gatunku lekkich nie zapychał mnie, nie pojawiały się jakieś większe niespodzianki (skóra mieszana, czasem problematyczna z okresowym fochem) nie miałam żadnej reakcji w kierunku podrażnień, tylko przez pierwsze dni po aplikacji czułam lekkie mrowienie na twarzy, które później zniknęło. 
Muszę powiedzieć, że taki największy efekt był widoczny u mnie po ok 1,5 miesiąca regularnego używania, skóra była jędrna, zmarszczki spłycone, miejscami wypełnione. Krem dobrze nawilża, skóra jest bardzo gładka, a twarz nawet po nie do końca przespanej nocy wygląda, o dziwo, na taką wypoczętą. 
Używałam go tylko na noc, kilka razy użyłam go na dzień, ale się strasznie wyświecałam, wiec zostałam przy wieczornych aplikacjach.
Efekty utrzymywały się dosyć długo i już ten efekt, który osiągnęłam nie pogłębiał się, na przełomie roku przestałam go używać. 
Wróciłam jednak do niego po ok. 2 miesiącach i w marcu znowu przez miesiąc dzielnie mi towarzyszy (właśnie tak będę go stosować, wracać co kilka miesięcy na zasadzie takiego boostera i wygładzacza :))


W składzie jak zwykle znajdziemy wiele składników aktywnych jak peptydy miedziowe-odpowiedzialne za poprawę sprężystości i wytrzymałości skóry, nektar z australijskiego kwiatu o nazwie Kangurza łapa :), który długotrwale wygładza zmarszczki, ekstrakt z indyjskiego krzewu Bringraj który działa nawilżająco i odmłądzająco.
Dodatkowo mamy niacynamid - coś dla skór tłustych i mieszanych, oraz dla lepszego nawilżenia kwas hialuronowy, skwalan roślinny, czy olej z nasion marakui (dokładny skład niżej)

Wiem, że głównym bohaterem jest krem, ale mi osobiście wielką przyjemność sprawił dodatek do przesyłki,  mgiełka "poprawiająca nastrój" całkowicie moje nuty, czyli biała herbata i bergamotka. 
Po rozpyleniu jednej pompki zapach utrzymuje się bardzo długo. Mgiełka wylądowała na szafce w sypialni i jest świetnym wieczornym umilaczem, pomagającym się zrelaksować i przygotować do snu (kosmiczna wydajność minęło pół roku, a mam jeszcze połowę)

INCI: Aqua, Glycerin, Propanediol, Isoamyl Laurate*, Squalane*, Persea Gratissima Oil, Niacinamide, Cetearyl Olivate*, Meadowfoam Estolide*, Theobroma Grandiflorum Seed Butter, Passiflora Edulis Seed Oil, Apricot Kernel Oil Polyglyceryl-4 Esters, Sorbitan Olivate*, Euphorbia Cerifera Cera, Anigozanthos Flavidus Extract, Olea Europaea Fruit Oil*, Eclipta Prostrata Extract, Helianthus Annuus Seed Oil, Sodium Hyaluronate*, Olea Europaea Oil Unsaponifiables*, Tocopherol, Hydrogenated Olive Oil*, Copper Lysinate/Prolinate, Methylglucoside Phosphate, Biosaccharide Gum-1*, Cetearyl Alcohol, Xanthan Gum*, Glyceryl Caprylate, Tetrasodium Glutamate Diacetate, Sodium Levulinate, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Sodium Anisate, Citric Acid, Parfum, Benzyl Salicylate, Limonene, Linalool, Hydroxycitronellal, Hexyl Cinnamal, Geraniol, Benzyl Alcohol, Cinnamyl Alcohol

*składniki certyfikowane


Nie jestem w stanie powiedzieć jak się sprawdzi na skórze 20-30 letniej bo chyba nie bardzo będzie miał tam coś do roboty :) oprócz ogólnej poprawy wyglądu. Ja dobiegam 40-stki i nie ma co się oszukiwać mimo dość dobrego stanu samej skóry, zmarszczki i tak się pojawiają więc było na czym sprawdzać :P 
Co mogę powiedzieć jestem oczarowana i bardzo zadowolona z działania, będą kolejne opakowania, tego jestem pewna.




Copyright © 2019 ecobabka na tropie...